Żołnierze!
Wystąpiliśmy jako garstka. W Kielcach i pod Brzegami wstrzymaliśmy przemoc odwiecznego wroga, zasłaniając sobą to, co już było wolne od stopy najeźdźcy. Obecnie naród budzić się zaczyna i nie chce nas zostawić samotnymi tak, jak byliśmy dotychczas.
W Krakowie zawiązał się Naczelny Komitet Narodowy ze wszystkich stronnictw polskich, który za zgodą austro-węgierskiej monarchii ma wystawić Legiony Polskie dla walki z Rosją.
Po porozumieniu się z tajnym Rządem Narodowym w Warszawie, zgłosiłem w swoim i waszym imieniu przystąpienie do organizacji szerszej, zapewniającej wojsku polskiemu większe środki i silniejsze działanie. Według umowy zawartej między Naczelnym armii austriackiej, oddziały nasze mają być kadrami dla formujących się Legionów.
Dziękuję wszystkim szarżom i żołnierzom za trudy i prace dotąd uczynione i chcę wierzyć, że zapał i dyscyplina wojskowa, które dotąd wykazujecie, będą dostateczną siłą, by przyszłe Legiony natchnąć pewnością zwycięstwa.
Kazimierz Sosnkowski, szef sztabu generalnego
Józef Piłsudski, komendant główny
Kwatera Główna, Kielce, 22 sierpnia
Rok 1914 w dokumentach i relacjach, oprac. Janusz Cisek, Kraków 2005.
Żołnierze!
Obecnie naród budzić się zaczyna i nie chce nas zostawić samotnymi tak, jak byliśmy dotychczas.
W Krakowie zawiązał się Naczelny Komitet Narodowy ze wszystkich stronnictw polskich, który za zgodą Austro-Węgierskiej Monarchii ma wystawić Legiony Polskie dla walki z Rosją.
Po porozumieniu się z tajnym Rządem Narodowym w Warszawie zgłosiłem w swoim i waszym imieniu przystąpienie do organizacji szerszej, zapewniającej wojsku polskiemu większe środki i silniejsze działania.
Według umowy, zawartej między Naczelnym Komitetem Narodowym a Dowódcą naczelnym armii austriackiej, oddziały nasze mają być kadrami dla formujących się Legionów.
Dziękuję wszystkim szarżom i żołnierzom za trudy i prace, dotąd uczynione, i chcę wierzyć, że zapał i dyscyplina wojskowa, które dotąd wykazujecie, będą ostateczną siłą, by przyszłe legiony natchnąć pewnością zwycięstwa.
Kielce, 22 sierpnia
Polska w latach 1864-1918. Wybór tekstów źródłowych do nauczania historii, pod red. Adama Galosa, Warszawa 1987.
Przede wszystkim zawiadamiam Ciebie, że od tygodnia nie jestem sam.
Dano mi jako towarzysza doli Sosnkowskiego, z którym teraz skracam czas, o ile nas stać na to. Zdążyliśmy przez ten czas zagrać kilkanaście partyj szachowych. Oprócz tego dozwolono mi razem z nim wychodzić na spacer poza mury cytadeli. Przyjemniej jednak byłoby mi posiadać do tych spacerów cywilne odzienie — specjalnie kurtkę, kamizelkę i palto letnie i jesienne. Może postarasz się o to, by je wysłać.
Życie urządzamy w ten sposób, że obiady i kolacje mamy z miasta — śniadanie zaś i herbaty we własnym zarządzie. Niech to Ci będzie wskazówką dla posyłek. Przede wszystkim, jak już pisałem, nie należy dopuszczać do bankructwa pod względem cukru i herbaty. Otrzymałem również nareszcie i fotografię Wandzi. Na podstawie Twoich słów oczekiwałem większego podobieństwa; znalazłem je tylko w budowie czoła, co także nie uważam za zupełnie szczęśliwe, gdyż takie wysokie czoło nie zawsze ładne jest u dziewczynki. Ciekaw jestem niezmiernie następnej fotografii, którą mi obiecujesz wysłać. Gdy panna będzie dojrzalszą osobą prawdopodobnie i rysy będzie miała bardziej sformowane niż na tej, którą posiadam, gdzie poza czołem rzucają się w oczy wystraszone i rozwarte oczęta.
Magdeburg, 3 września
Aleksandra Piłsudska, Wspomnienia, Warszawa 1989.
W nocy z 7 na 8 listopada nadszedł do mnie pośpieszny rozkaz, by Piłsudskiego już bez pisemnej deklaracji uwolnić i jak najszybszą drogą przewieźć do Berlina. [...]
Piłsudski i jego szef sztabu Sosnkowski o niczym za swoimi kratami i drewnianymi palisadami nie wiedzieli, przechadzając się przy pięknym poranku po ogrodzie, toteż kiedy stanąłem przed nimi w swoim dziwnym przebraniu, które wcale do tej uroczystej chwili nie pasowało, mieli twarze nieco zdziwione. Wiadomość o swym uwolnieniu przyjęli jednak z grzecznością pełną godności à la polonaise. Zakomunikowałem im, że ponieważ w mieście wybuchły rozruchy, musimy się spieszyć, i że mogę im z tego powodu dać zaledwie dziesięć minut na spakowanie. Każdej chwili twierdza i jej warty mogły być zaatakowane.
Chodziłem jak na węglach po ogrodzie, podczas gdy oni na górze pakowali swoje szczoteczki do zębów, nocne pantofle i fotografie rodzinne. W końcu zjawili się, każdy z zawiniątkiem. Żołnierze, którzy spostrzegli, co się dzieje, ranni, rekonwalescenci, jeńcy forteczni gromadzili się na dziedzińcu. Z niemiłą ciekawością oglądano nas, kiedy z zaryglowanych i zamkniętych drzwi palisady wyszliśmy na wielki dziedziniec twierdzy: Piłsudski w mundurze polskiego pułkownika, Sosnkowski (w czasie mego posłowania dowodzący pierwszym korpusem w Warszawie, późniejszy minister spraw wojskowych) w cywilnym ubraniu, wreszcie ja, od góry w płaszczu myśliwskim, od dołu w wojskowych butach, wszystko to uwieńczone miękkim kapeluszem. Przeszliśmy obok zdumionej i przerażonej straży, obeszliśmy wokół twierdzę przez drugi most na Elbie (twierdza jest położona na wyspie) i napotkaliśmy stenotypistkę, która nam zameldowała o pomyślnym przybyciu samochodu na szosę. Siedliśmy doń szybko i ruszyliśmy wśród gorącego, słonecznego, pełnego błękitu dnia, gdzie rewolucja wśród lasów i łąk wydawała się prawie niemożliwa.
Magdeburg, 7-8 listopada
Uwolnienie Józefa Piłsudskiego z Magdeburga według relacji hr. Harry'ego Kesslera. Podał Wacław Lipiński. „Niepodległość" 1938, t. 18.
Piłsudski i jego szef sztabu Sosnkowski o niczym za swoimi kratami i drewnianymi palisadami nie wiedzieli, przechadzając się przy pięknym poranku po ogrodzie, toteż, kiedy stanąłem przed nimi [...], mieli twarze nieco zdziwione. Wiadomość o swym uwolnieniu przyjęli jednak z grzecznością pełną godności à la polonaise. Zakomunikowałem im, że ponieważ w mieście wybuchły rozruchy, musimy się spieszyć, i że mogę im z tego powodu dać zaledwie dziesięć minut na spakowanie. Każdej chwili twierdza i jej warty mogły być zaatakowane.
Chodziłem jak na węglach po ogrodzie [...]. W końcu zjawili się, każdy z zawiniątkiem. Żołnierze, którzy spostrzegli, co się dzieje, ranni, rekonwalescenci, jeńcy forteczni, gromadzili się na dziedzińcu. [...] Przeszliśmy obok zdumionej i przerażonej straży, obeszliśmy wokół twierdzę przez most na Łabie (twierdza jest położona na wyspie) i napotkaliśmy stenotypistkę, która nam zameldowała o pomyślnym przybyciu samochodu na szosę. Siedliśmy doń szybko i ruszyliśmy.
Magdeburg, 8 listopada
[Harry Kessler], Uwolnienie Józefa Piłsudskiego z Magdeburga według relacji hr. Harry’ego Kesslera, „Niepodległość”, t. 18, 1938.
O drugiej po południu zaprosiłem [Józefa] Piłsudskiego i jego szefa sztabu [Kazimierza] Sosnkowskiego, [rotmistrza] Gülpena i [księcia Hermana] Hatzfelda do urządzonego w stylu staroniemieckim pokoju, w głębi restauracji Hillera. We frontowych salach firanki były zapuszczone, wszystkie stoliki zajęte. W głębi hotelu żaden głos z zewnątrz nie dochodził, tylko usługujący kelner od czasu do czasu komunikował nam o wielkich i coraz większych tłumach przeciągających przez Friedrichstrasse. [...]
Nastrój w tym cichym, głęboko zasłoniętym pokoju, przy starannie oziębianych lub podgrzewanych winach, przy obiedzie „przedwojennym”, w towarzystwie takiego człowieka jak Piłsudski, kiedy na zewnątrz rozbrzmiewała rewolucja — był przedziwny. Piłsudski poważny, milczący, obawiający się ogromnego wpływu niemieckich wydarzeń na Polskę; Sosnkowski po raz pierwszy ożywiony. Piłsudski, zamknięty w sobie i zamyślony, powtarzał swoją troskę: przybywa za późno, być może za późno, aby ratować Polskę przed bolszewizmem.
Berlin, 9 listopada
[Harry Kessler], Uwolnienie Józefa Piłsudskiego z Magdeburga według relacji hr. Harry Kesslera, „Niepodległość”, t. 18, 1938.
Pewnego dnia w początkach listopada 1918 r. zjawili się dwaj oficerowie niemieccy, ubrani już po cywilnemu. Oświadczyli nam, że jesteśmy wolni i że mamy natychmiast wyjechać do Berlina, skąd o szóstej wieczorem tegoż dnia odjeżdżamy pociągiem, odchodzącym do Warszawy. Gdy, zdziwieni, oglądaliśmy cywilny ubiór oficerów, powiedzieli nam oni z zażenowaniem, że rewolucja wybuchła w Magdeburgu i że wyjedziemy autami, nie jako wojskowi, ale jako zwykli śmiertelnicy. Przepraszając, prosili nas bardzo, byśmy nie zabierali żadnych swoich rzeczy z sobą, gdyż obawiają się, że może to zwrócić uwagę manifestantów chodzących po ulicach. Nie wiem, co bym był wówczas postanowił, gdyby w tym oświadczeniu oficerów nie było obietnicy, że już o szóstej wieczorem będę siedział w pociągu wiozącym mnie do Warszawy. Pod wpływem tej nadziei, zdecydowaliśmy się z Sosnkowskim szybko. On wziął mały neseserek, ja wyszedłem z twierdzy magdeburskiej, zawinąwszy w papier najkonieczniejsze tylko przybory toaletowe. Wyznam, że wtedy nie myślałem wcale ani o rękopisie, ani o jakichkolwiek rzeczach, które pozostawiałem w „Sommeroffiziersarreststube” [dosł. letni areszt dla oficerów].
Gdyśmy po przejściu, niby spacerkiem, niedalekiego mostu na Elbie przystanęli, zajechały dwa auta, które za chwilkę w szybkim pędzie unosiły nas ze zrewoltowanego miasta.
Magdeburg, 9 listopada
Józef Piłsudski, Pisma zbiorowe, t. VIII, Warszawa 1937.
Książę Lubomirski był bardzo niespokojny i podniecony, powtórzył kilka razy: „Wreszcie przyjeżdża, ach, jak to dobrze!”. Bardzo chodziło mi o to, bym pierwszy powitał Komendanta, gdy wysiądzie z wagonu. Wkrótce nadszedł pociąg. Komendant wyszedł z niego w towarzystwie pułkownika Sosnkowskiego. Był blady i oczywiście wyczerpany niewolą, ale widać było, że siły go nie opuściły. Zbliżyłem się do niego i powitałem słowami: „Obywatelu Komendancie, imieniem Polskiej Organizacji Wojskowej witam obywatela Komendanta w stolicy”. Komendant odsalutował mi. Książę Lubomirski przeprowadził go do swego samochodu, w którym zajęli miejsce z rotmistrzem Rostworowskim, ja również wsiadłem do tego samochodu.
Warszawa, 10 listopada
Rok 1918 we wspomnieniach mężów stanu, polityków i wojskowych, wybrał i oprac. Jan Borkowski, Warszawa 1987.
O dziewiątej rano udałem się do kwatery głównej Komendanta Piłsudskiego, gdzie zastałem pułkownika Sosnkowskiego, który poinformował mnie, że Komendant jest w tej chwili w niemieckiej Radzie Żołnierskiej [...]. Przed gmachem „gubernatorskim” zastałem liczny tłum, który zachowywał się bardzo niespokojnie i czuło się, że chciałby wedrzeć się do wnętrza gmachu, aby rozbroić stacjonujących tam żołnierzy. Od kroku tego powstrzymywała go świadomość, że w gmachu przebywa Komendant Piłsudski.
Po wejściu na salę przedstawił mi się niezwykły widok. Duża sala przepełniona była żołdactwem niemieckim, niedawno tak butnym, bezwzględnym i hardym, a dziś stanowiącym bezwolną, przestraszoną gromadę, która drżała o swoją skórę, obawiając się jakiejś niezwykłej potęgi POW [Polskiej Organizacji Wojskowej], która ich zniesie, rozprawi się z nimi krwawo za doznane krzywdy. [...] Cisza panowała niezwykła, a wśród tej ciszy padały krótkie, zwięzłe, mocne, żołnierskie słowa Komendanta.
Warszawa, 11 listopada
Polska Organizacja Wojskowa. Szkice i wspomnienia, pod red. Juliana Stachiewicza i Wacława Lipińskiego, Warszawa 1930.
Uważałbym za konieczne, aby przed wysłaniem Rozwadowskiego [do Rumunii] wyraźnie mu oświadczyć:
a) Polityka Polski nie polega na chęci okupacji ziem przyznanych przez Polskę Ukrainie.
b) Polska chętnie na tej bazie podejmie inicjatywę wspólnej z Rumunią pracy dla poparcia Ukrainy w jej pracy organizacji własnego państwa, które by odgrodziło nas i Rumunię od Rosji państwem z natury rzeczy słabym, i przy chęci utrzymania się jako państwo niepodległe, szukającym oparcia o Polskę i Rumunię.
c) Interesy wspólne polegałyby na tym, aby zwrócić Ukrainę opartą o nasze oba państwa na wschód i w ten sposób osłonić te części składowe obu państw naszych, które posiadają w większej ilości ludność ukraińską – jako to: Besarabię i Bukowinę u nich, u nas Wschodnią Galicję i część Wołynia.
d) My dajemy na ten cel obecnie swój wysiłek militarny i pomoc w organizacji Ukrainy za pomocą Polaków pochodzących stamtąd; jeżeli Rumunia na tej bazie chce być z nami, powinna poprzeć też daniem, a raczej oddaniem tych rzeczy, które zabrała, rozbrajając części Ukraińców, którzy się wycofali kiedyś za Dniestr; rzeczy, które Ukraińcom Rumunia obiecywała oddać. Specjalnie szybko chodzi o naboje rosyjskie, których my nie mamy.
e) Rumunia powinna pójść na naszą inicjatywę i uznać wyraźnie, jak my, rząd Dyrektoriatu z Petlurą na czele i w ten sposób podtrzymać choć moralnie czynną politykę ukraińską.
Należy przy tym nadmienić, że w ten sposób uniezależniamy wspólnie naszą politykę wschodnią od kaprysów Ententy, że usuwamy wspólnie niebezpieczeństwo bolszewickie i imperialistyczne Rosji, że wreszcie wspólnie będziemy mogli przy wspólnej opiece ciągnąć korzyści specjalne z tak bogatego kraju jak Ukraina.
W tym duchu należy ułożyć instrukcje dla generała, który – chociaż bardzo nieodpowiedni kandydat – jest w tej chwili koniecznym wobec żądania króla, aby właśnie on przyjechał. Sądzę, że generał powinien tylko zagaić przyszłe pertraktacje, nie bawiąc się w szczegóły [...].
Zwiahel, 29 kwietnia
Józef Piłsudski, O państwie i armii, t. 1, Wybór pism, wybrał i oprac. Jan Borkowski, Warszawa 1985.
Istotne położenie jest takie: Te bestie zamiast bronić Kijowa, uciekają stamtąd; również uciekają i cofają się z południa. [...] Powstania przeciw nim są wszędzie, na całej Ukrainie. Zajęcie Kijowa jest to nawet nie potrzeba, ale hasło i symbol polityczny. Ale rozumiecie, iść z naszym grabiącym wojskiem przez te sympatyzujące z nami powstania jest absurdem politycznym i wojskowym, którego nie chcę się dopuścić. Zatrzymuję więc, po wzięciu Kijowa, front.
Wołyń, 6 maja
Rok 1920. Wojna polsko-radziecka we wspomnieniach i innych dokumentach, wyb. i oprac. Jan Borkowski, Warszawa 1990.
Żytomierz. Opinia Józefa Piłsudskiego na temat przygotowań do przyjęcia Naczelnego Wodza w Warszawie
Będę 18 w Warszawie, słyszałem w tej chwili od Olka Prystora, że się tam wahają czy nie zachoruję na skromność i nie zechcę usunąć się od tego. Otóż tym razem nie, przeciwnie; gdy taka jest wola i chęć Warszawy, poddam się temu nawet z pewną przyjemnością. Nie tylko dlatego, że na owacje, mówiąc sumiennie, zasłużyłem, ale i dlatego, że uważam, iż będzie to pożyteczne w tej chwili dla roboty. Pojutrze wyślę w tym celu Wieniawę do Warszawy dla pomocy w ułożeniu rozmaitych ceremoniałów tej owacji.
Żytomierz, 12 maja
Józef Piłsudski, O państwie i armii, t. 1, Wybór pism, wybrał i oprac. Jan Borkowski, Warszawa 1985.
Wśród powstańców znajduje się cały szereg elementów nie mających nic wspólnego z ideologią powstańczą. Ten element anarchiczny musi być za wszelką cenę zlikwidowany, ze względu na niebezpieczeństwo, jakie on wnosi ze sobą na teren Rzplitej. Z powyższych względów broń musi być powstańcom jako takim odebrana. […]
Cofające się oddziały kierować drogą żelazną na dwa tereny, tj. teren poznański i teren Małopolski. Zagłębie węglowe jako ośrodek podminowany wyeliminować bezwzględnie, szczególnie od elementów zbolszewiczanych… By ułatwić sobie przykrą rolę rozbrojenia, należy już z terenu Górnego Śląska odesłać wszystkie pociągi pancerne, wszystkie samochody pancerne oraz zapasy broni i amunicji, nie będące w ręku żołnierza, wprost do Krakowa, Kielc, Poznania i to najkrótszą drogą, ze stacji załadowczej. Identycznie postąpić z artylerią i w miarę możności z karabinami maszynowymi. Rozbrajanie pojąć nie jako odbieranie broni, lecz jako depozyt złożony do rąk reprezentantów Państwa Polskiego. Powstańców zawiadomić, że Rząd Polski czyni wszystko, ażeby ich wysiłek został w całej pełni dla sprawy wykorzystany.
Warszawa, 15 czerwca
Tadeusz Jędruszczak, Polityka Polski w sprawie Górnego Śląska 1918–1922, Warszawa 1958.
W kołach robotniczych pogłębiało się od ustąpienia ministrów socjalistycznych niezadowolenie, wzrastały nastroje strajkowe. Posłowie lewicowi w Sejmie uchwalali na wspólnym posiedzeniu klubów ostrą opozycję. Nad Warszawą zbierała się wiosenna burza. [...]
Połączyłem się z Poznaniem, gdzie okręgiem wojskowym dowodził generał Kazimierz Sosnkowski. Był on zarazem pierwszym delegatem polskim na Konferencję Rozbrojeniową. Pozorując więc moją prośbę ważnymi wiadomościami otrzymanymi z Genewy, zwróciłem się doń o niezwłoczne przybycie do Warszawy. Nazajutrz rano [12 maja] spotkaliśmy się na Wierzbowej [w Ministerstwie Spraw Zagranicznych — przyp. red.]. Przyznałem się, że nie chodzi mi o rozbrojenie Europy, ale walk wewnętrznych. Byłem przekonany, że tylko on, zadomowiony obok Komendanta [Józefa Piłsudskiego] w legendzie Szef Legionów, znany wszystkim żołnierzom długoletni minister spraw wojskowych, potrafi przeszkodzić wciągnięciu armii w rozgrywki polityczne.
Generał nie oburzył się na mój podstęp. Ruszył na miasto, obiecał wrócić po południu. Zamiast tego zatelefonował do mnie wieczorem: „Niestety, już za późno. Nie mogę odwrócić biegu wydarzeń. Wracam do Poznania”. Z głosu wyczułem jego osobistą i czekającą całą Polskę tragedię.
Warszawa, 11–12 maja
Kajetan Morawski, Tamten brzeg. Wspomnienia i szkice, Paryż [1961], [cyt. za:] Agnieszka Knyt, Warszawa 1926: Przewrót w maju, „Karta” nr 48, 2006.
Żołnierze,
[…] Wypadki, które ostatnio zaszły na terenie Wojska, świadczą o tym, że atmosfera koleżeństwa nie objęła jeszcze wszystkich i że różnice pochodzenia są dla niektórych żołnierzy ważniejsze, aniżeli wspólnota naszej rodziny żołnierskiej.
Mam na myśli ostatnio zaszłe dwa wypadki grupowej dezercji żołnierzy-Żydów.
Potępiam jak najostrzej samowolne opuszczenie szeregów Wojska Polskiego, które walczyło i walczyć będzie o niepodległość całego Państwa i o wolność dla wszystkich Jego obywateli, bez różnicy wiary i narodowości. Udzielone zezwolenie na przeniesienie do wojska brytyjskiego bynajmniej nie oznacza, że sprawa została wyczerpana i że Państwo Polskie w przyszłości wobec winnych dezercji nie wysnuje dalszych konsekwencyj.
Z drugiej strony jednak tępić będę wszelkie objawy krzywdy i niekoleżeństwa, skądkolwiek by one nie pochodziły. Siły Zbrojne muszą być oparte o równość praw i obowiązków bez względu na wyznanie i przekonania polityczne, zawsze pod warunkiem bezwzględnej wierności dla Polski i Jej racji stanu. Wyjątek stanowić oczywiście muszą ugrupowania polityczne, które pełnią rolę agentur obcych.
Wprowadzanie różnic i rozdźwięków na tle wyznaniowym, narodowościowym lub politycznym uważam za równie szkodliwe; uważam, że wszelkie takie działanie godzi w interes Polski, dając w rękę broń Jej wrogom.
Londyn, 20 marca
Polacy–Żydzi 1939–1945. Wybór źródeł, oprac. Andrzej Krzysztof Kunert, Warszawa 2006.
P. 2028 Radiogram z Cairo
Otrzym[mane] 3 VIII 44, g[odzina] 11.35
Natychmiastowy
Gen. Anders do rąk własnych — Depesza Nr 4185 z Londynu
Dowódca Armii Krajowej rozpoczął w dniu 1 sierpnia walkę o Warszawę. Bardzo pożądany byłby chociaż symboliczny udział w niej oddziału regularnego naszego wojska. Jedyną tego rodzaju możliwością jest zrzucenie na spadochronach zmniejszonej kompanii komandosów (umiejących skakać ze spadochronem). Nie mogąc skomunikować się z Naczelnym Wodzem, który jest w podróży, proszę bezpośrednio Pana Generała o wydanie zarządzeń przygotowawczych do użycia takiej kompanii, podając odwrotnie termin i miejsce gotowości oraz stan i uzbrojenie. Zamelduję o tej prośbie Naczelnemu Wodzowi natychmiast po Jego przybyciu.
Szef Sztabu N[aczelnego] W[odza] — 4185/6889
Rozszyfr[owane] 3 VIII 44, g[odzina] 14.50
[Innym charakterem pisma] Natychmiast przeradiować do N.W. do Rzymu
[Druga strona dokumentu:]
Nad[ane] 3 VIII 44
Natychmiast
Szef Sztabu N.W. Londyn
Depeszę 4185/6889 przetelegrafowałem do Rzymu do N.W., który stamtąd 4 sierpnia odlatuje do Londynu. Oddziału odpowiedniego nie mam.
Osobiście uważam decyzję dowódcy Armii Krajowej za nieszczęście.
Anders
Otrzym[ane] 3 VIII 44, g[odzina] 19.35
Rozszyfr[owane] g[odzina] 20.00
Michał Zarzycki, Anders wobec Powstania, Karta nr 42, 2004.
[...] 3. Przeżywamy całem sercem smutną tragedię stolicy. Nie mając dość słów uznania dla bohaterstwa ukochanych naszych braci, nie możemy jednak zrozumieć, kto i dla jakiego celu, mimo wyraźnego zakazu Pana Generała, wpłynął na tak tragiczną decyzję dowódcy Armii Krajowej.
Żołnierze 2 Korpusu są zdumieni i pełni oburzenia obecnym stanowiskiem naszego Rządu za to, że: wobec morderstw i aresztowań dokonywanych przez bolszewików w stosunku do żołnierzy Armii Krajowej oraz administracji krajowej, których pchnęło do współpracy z bolszewikami, Rząd Polski okłamuje opinię świata. Komunikaty Rządu głoszą o współpracy A[rmii] Kraj[owej] z armią czerwoną — omalże idylla.
4. Zamiast krzyczeć na świat cały o zbrodniach bolszewickich, Premier Rządu, Minister Spraw Zagranicznych oraz Prezes Rady Narodowej, pomijając godność Narodu, pertraktują w tej chwili ze zdrajcami Kraju. Niesłychane zakłamanie dla celów nikomu nie znanych, ani nie dających się niczem wytłumaczyć, przeraża i do głębi oburza nas żołnierzy, a przyjaciołom naszym amerykańskim i brytyjskim wytrąca broń z ręki.
Jak mogą oni zrozumieć idyllę współpracy w Kraju z bolszewikami i nasze obawy oraz wrogie nastawienie do bolszewików i zdrajców Kraju.
Proszę Pana Generała, aby przedstawił mój meldunek Panu Prezydentowi.
Uważamy, że chwila obecna jest ostatnią dla powzięcia decyzji. [Dalej tekst skreślony: Ludzie, którzy śmią pertraktować ze zdrajcami Kraju, sami stają się takimi].
Anders
9 sierpnia
Michał Zarzycki, Anders wobec Powstania, Karta nr 42, 2004.
Radiogram z Cairo
Otrzym[ane] 20 VIII, g[odzina] 16.00
Gen. Anders — Depesza Nr 4478 z Londynu:
Proszę rozważyć, czy depesza Pana Generała do Kraju może być przekazana w tej formie. Zawiera ona ustępy ce pomocy, za które Kraj mógłby mieć później żal do Pana Generała. Mam na myśli oświadczenie co do dokonanej skutecznej interwencji oraz słów zachęty do oporu, podczas gdy Warszawa oczekuje zrzutów, zrzutów i jeszcze raz zrzutów. Wilson [naczelny dowódca sił alianckich] i Slessor [dowódca brytyjskiego lotnictwa], jak już Panu Generałowi wiadomo, ponownie wstrzymali loty nad miastem dla polskich i dla brytyjskich załóg, ze względu na poniesione straty kilkunastu samolotów. Od trzech dni Polacy mają pozwolenie jedynie w okolice Warszawy, Anglicy jedynie w południowo-zachodni obszar kraju. Odcięta Warszawa co dzień domaga się zrzutów na Śródmieście. Meldowałem osobiście do W[ilsona] i S[lessora], by nie wysuwali argumentów strat, bo cóż oznaczają straty kilkunastu samolotów wobec perspektywy upadku Warszawy i grożącej rzezi obrońców i ludności cywilnej. Najbardziej władze centralne zasłaniają się skiem W[ilsona] i S[lessora]. Niech Pan Generał nie ustaje ze strony swej w naciskach. Dotychczas okazana pomoc jest kroplą w morzu, zrzuty muszą być ciągłe, bez względu na wysoki procent strat.
Naczelny Wódz
Rozszyfr[owane] 20 VIII, g[odzina] 17.30
[Dopisek odręczny] Dołączyć depeszę D[owód]cy Korp[usu] do Kraju
Michał Zarzycki, Anders wobec Powstania, Karta nr 42, 2004.
26 sierpnia o 10.55 Churchill przybył w towarzystwie gen. Alexandra do dowództwa Korpusu. Por. Lubomirski sporządził z rozmowy ze mną następujący protokół.
[...]
Churchill: Nie byliśmy przygotowani do akcji nad Warszawą, ale obecnie czynimy, co jest w naszej mocy, by dać pomoc drogą lotniczą.
Anders: Bolszewicy od trzech lat ciągle nawoływali do powstania. Posuwając się w głąb Polski, zwiększyli jeszcze swoją w tym kierunku propagandę, ogłaszając niedawno, że już są na przedmieściach Warszawy. Lecz od chwili wybuchu powstania, tj. od 1 sierpnia, zupełnie zamilkli i ani palcem nie ruszyli, by Armii Krajowej okazać najdrobniejszą pomoc.
Churchill: Wiem o tym dobrze, nawet Amerykanie zgłosili gotowość lotów z Anglii na Warszawę (50 lotów) z lądowaniem na terenie sowieckim w Połtawie.
Dodał również, że Rosjanie mają zaledwie 30 kilometrów do Warszawy i że nie mieliby żadnych trudności w niesieniu pomocy, podczas gdy Anglicy muszą lecieć aż 780 mil z baz włoskich. [...]
Anders: Nasz żołnierz ani na chwilę nie stracił wiary w Wielką Brytanię. Rozumie, że przede wszystkim Niemcy muszą zostać pobite i wykona każde zadanie prowadzące do tego celu. [...] Ale do Rosji nie możemy mieć zaufania, gdyż ją dobrze znamy i zdajemy sobie sprawę, że wszelkie oświadczenia Stalina, iż chce Polski wolnej i silnej, są kłamliwe i fałszywe. Pragną naszych ziem wschodnich, aby nas łatwiej zniszczyć i przeniknąć głębiej do Europy, którą chcą skomunizować. Sowiety, wchodząc do Polski, aresztują i wywożą w głąb Rosji, tak samo jak w roku 1939, nasze kobiety i dzieci, rozbrajają żołnierzy naszej Armii Krajowej, rozstrzeliwują naszych oficerów i aresztują naszą administrację cywilną, niszcząc tych, którzy przeciw Niemcom bezustannie od roku 1939 walczyli i walczą. My w Warszawie mamy nasze żony i dzieci, ale wolelibyśmy, by raczej zginęły, aniżeliby miały żyć pod bolszewikami. My wszyscy wolimy zginąć walcząc, aniżeli żyć na klęczkach.
Churchill (bardzo wzruszony, stanęły mu łzy w oczach): Powinniście mieć zaufanie do Wielkiej Brytanii, która nigdy was nie opuści — nigdy. Wiem, Niemcy i Rosjanie tępią cały wasz najlepszy element, szczególnie sfery intelektualne. Głęboko wam współczuję. Ale ufajcie, my was nie opuścimy i Polska będzie szczęśliwa.
26 sierpnia
Władysław Anders, Bez ostatniego rozdziału. Wspomnienia z lat 1939–1945, Londyn 1983.
Radiogram
Londyn — Naczelny Wódz gen. broni Sosnkowski do rąk własnych
Melduję, że w czasie natarcia Korpusu w dniu 26 sierpnia odwiedził mnie w Kwaterze Polowej Premier [Winston] Churchill. Rozmowa trwała 45 minut. Rozmawiał na tematy polityczne najbardziej nas obchodzące. Powiedziałem Mu otwarcie wszystko to, co nas nurtuje. Z przebiegu rozmów jestem zadowolony.
Pobyt Premiera w Korpusie wpłynął w wysokim stopniu dodatnio na morale żołnierzy.
Poruszyłem z Premierem, a także osobno w dniu 24 sierpnia z Marszałkiem Broock[iem], sprawę pomocy dla Warszawy. Obydwaj zapewnili mnie, że pomimo wyjątkowo wysokich strat i trudności będzie zrobione wszystko, co jest możliwe.
Anders
27 VIII 44
Orzym[ane] 29 VIII, g[odzina] 16.30
Zaszyfr[owane] 18.55
Michał Zarzycki, Anders wobec Powstania, Karta nr 42, 2004.
Radiogram
Londyn — Naczelny Wódz gen. broni Sosnkowski do rąk własnych
Na depeszę 4478:
Dziękuję i bardzo proszę Pana Generała [o] wycofanie depeszy poprzedniej i wysłanie do D[owód]cy Armii Krajowej następującej depeszy:
„Nie ma słów, które by mogły wyrazić nasze uczucia i podziw dla Waszego bohaterstwa. Przeżywamy każdem tętnem krwi tragedię stolicy. Od początku robiliśmy i robimy wszystko co w naszej mocy, by pomóc Wam w dostarczeniu broni. Wasze bezgraniczne poświęcenie i niespotykane w historii bohaterstwo stolicy musi wstrząsnąć sumieniami wszystkich uczciwych ludzi i narodów.
W marszu naszym żołnierskim do Polski jesteście dla nas wzorem potęgi ducha.
Wierzymy głęboko, że z Waszego poświęcenia oraz przelanej krwi żołnierskiej na wszystkich szlakach do Ojczyzny powstać musi Polska niepodzielna, naprawdę wolna, naprawdę niepodległa, taka jaką ma w sercu każdy uczciwy Polak.
Anders”
Otrzymane 28 VIII, g[odzina] 10.00
Zaszyfr[owane] 13.15
Michał Zarzycki, Anders wobec Powstania, Karta nr 42, 2004.